Coś dla ducha...



z duszą grzesznika
który chce się nawracać
z rysą czarnego charakteru
z posklejanym sercem
i pozostać


proszę się nie pchać
najpierw trzeba wyglądać na świętego
ale nim nie być
potem ani świętym nie być
ani na świętego nie wyglądać
potem być świętym
tak żeby tego wcale nie było widać
i dopiero na samym końcu
święty staje się podobny do świętego





Na proch zetrzyj serce moje, Panie...
Na proch zetrzyj serce moje, Panie,
Na pył, niczym popiół szary;
Niech się we łzach przed Tobą ukorzę
I grzech obmyję, co Ciebie rani...
Przed Twoim Obliczem,
Któż jest bowiem bez winy?
Przed Twoją Sprawiedliwością,
Któż się z nas ostoi?
Jak Maria Magdalena we łzach tonę,
I serce moje przed Tobą rozrywam:
Balsamem ofiarnym Twe stopy namaszczam;
Pocałunkiem Miłości Ciebie zdobywam...
Tylko w Sercu Twoim
Jest moje ocalenie
I w Twoich Świętych Ranach
Moje uzdrowienie.
Niech Święty Krzyż Światłem dla mnie będzie,
Znakiem Twej Miłości i Twej Świętej Męki;
Bym wchodząc w Nią, w Niej się zanurzała;
I z Tobą dzieliła wszystkie Twe udręki...
Sztandarem nade mną,
Panie, Miłość Twoja:
Naznaczona Krzyżem,
Aż do Nieba wyniesiona!
Niewidoczna dla innych, Tobie tylko znana,
W Ogrodzie Oliwnym serca mego, Panie,
Niech będzie miłość moja, jak wonna ofiara:
I moje dla Ciebie umieranie...
O Poranku Zmartwychwstania
Odnajdziesz mnie, Panie,
I na przekór śmierci
Do życia powstanę!


"Kto raz skosztował owoc trwania
przy Tobie Panie,
wie, czym jest szept miłości,
wie, czym jest powołanie...
Kto w sercu swym rozeznał
Bożego głosu drżenie
na zawsze pozostanie
Bożego Mistrza cieniem...
I choćby sił zabrakło
i drogi szlak się skończył
pójdzie po wydmach życia
kto z Tobą raz się złączył.
Na szarych drogach życia
ostoją bądź nam Panie -
tym, którym powierzyłeś Twój dar -
powołanie..."



KARAWANA NA PUSTYNI
Podróżował po pustyni pewien potężny monarcha,
a w ślad za nim postępowała długa karawana
przewożąca należące do niego niezliczone skrzynie złota i drogocennych kamieni.
Podczas drogi jeden z wielbłądów oślepiony rozżarzonym piskiem
runął z westchnieniem na kolana i więcej się już nie podniósł.
Skrzynie, które dźwigał zsunęły się z jego boków na ziemię roztrzaskując się
a perły i drogocenne kamienie zmieszały się z piaskiem.
Król nie zatrzymał pochodu, bowiem nie miał już więcej skrzyń
a wszystkie wielbłądy były i tak przeciążone.
Z gestem wyrażającym tyleż żalu, co i wielkoduszności,
zezwolił swym paziom i giermkom pozbierać te cenne kamienie, które zdołają odszukać.
Podczas, gdy poszukiwali chciwie łupu i przetrząsali mozolnie piach,
król kontynuował swą podróż po pustyni.
Spostrzegł jednak, że ktoś postępuje nieustannie jego śladem.
Odwrócił się i zobaczył, że biegnie za nim spocony i zdyszany jeden z jego paziów.
- A ty - zapytał go monarcha - nie zatrzymałeś się, by pozbierać bogactwa?
Młodzieniec odpowiedział mu z radością i dumą:
- Ja idę za moim królem!!!
A może i ty pozostajesz gdzieś na pustyni?
Idź za Twoim Królem, bo w przeciwnym razie zostaniesz sam na pustyni
- a wtedy bogactwa nic nie będą znaczyć!
Bruno Ferrero "Czy jest tam ktoś?"
